środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 2

Zawsze czuła się zakłopotana w towarzystwie mężczyzn. I nie wynikało to z jakiegoś urazu z dzieciństwa, a po prostu z cech jej niezbyt łatwego charakteru. No, dobra... kiedyś nie czuła się speszona przy facetach. To jasne, że gdy miała naście lat bardzo chciała mieć chłopaka, kogoś z kim mogłaby spędzać wolny czas. Ale to wcale nie takie proste przełamać się i zaufać kompletnie obcej osobie. Nie umiała ufać ludziom, nie tak jak dawniej. Nie po tym co się stało. Musiała wtedy spalić za sobą wszystkie mosty i teraz nie mogła pozwolić, aby obcy człowiek to zniszczył. Jej ucieczka, która jak dotąd okazała się sukcesem, wciąż graniczyła z cudem. Przecież w każdej chwili mogli ją znaleźć. A wtedy nie wykluczone, że z powrotem będzie musiała wrócić do Londynu. Co z tego, że zatarła za sobą wszystkie możliwe ślady, a jej życie od dawna było jednym wielkim kłamstwem. Doskonale wiedziała, że gdy w końcu znajdą jakiś trop i domyślą się gdzie jest, to drugi raz już może im nie uciec. Dlatego nawet na chwilę nie mogła stracić czujności. Skąd miała wiedzieć, że ten fantastycznie przystojny facet nie jest wynajętym detektywem, który ma ją z powrotem dostarczyć do Londynu jak zamówioną paczkę? Dlatego nie powinna czuć tego cholernego przyciągania, tego naelektryzowanego pożądaniem napięcia, którego dotąd nie znała, a jednak czuła. 
Czy to oznaczało, że powinna rzucić się w wir przygody, bo pojawiła się szansa na odmianę? A mimo to miała ochotę uciec jak najdalej, bo gdy przyglądał się jej przenikliwie ciemnymi tęczówkami, czuła się bardzo niekomfortowo. Już dawno nikt tak jawnie nie lustrował jej wzrokiem. Chciała się odwrócić i go zignorować, lecz jego magnetyczne spojrzenie sprawiało, że czuła się jakby wrosła w ziemię. Nie była wstanie się poruszyć, choćby o milimetr. Wiedziała, że nie powinna w ogóle na niego patrzeć, ale gdyby przerwał ciszę, która o dziwo wcale jej nie przeszkadzała, może byłoby łatwiej, bo nie mogła wymówić nawet słowa. Wtedy mogłaby uciec jak zwykle i już nigdy więcej by jej nie zobaczył. 


Nie spodziewał się, że znów ją zobaczy. Planował, że będzie tak długo chodził na kawę do tej restauracji, aż w końcu przekona ją choćby do jednorazowego spaceru, lecz z drugiej strony takie zachowanie było godne nastolatka, a nie dojrzałego mężczyzny, więc nie mógł sobie pozwolić na taką niedojrzałość. Ale teraz jej widok sprawił mu niesamowitą radość. Dotykając jej skóry poczuł przechodzący przez ich ciała prąd i wyraźnie widział, że też to poczuła. Nie mógł się napatrzeć na jej delikatnie opaloną twarz, jednak w ciemnych tęczówkach zauważył czyste przerażenie. Czyżby się go bała, ale dlaczego? Musiał się tego dowiedzieć. Ale na razie mógł jedynie przyjrzeć się barwie jej oczu, które były koloru gorzkiej czekolady. Na jego ustach mimowolnie zagościł lekki uśmieszek, co musiała widocznie źle odczytać, bo przez jej śliczną twarz przemknął cień złości. Wyraźnie nabierała wtedy emocji, a także koloru, gdyż jej policzki pokrył delikatny rumieniec. 

- Bounasera seniorita - wymawiając dwa proste słowa uważnie obserwował jej reakcję - Jakie to szczęście znów senioritę spotkać. 
- Bez wzajemności - słysząc jej obojętny głos nie zraził się. Wyraźnie była niechętna aby się poznać, a już na pewno nie w taki sposób o jakim marzył. 
- Seniorita, chyba nie odmówi drugi raz spaceru? 
Zirytowany patrzył jak wyrywa ramię z jego mocnego uścisku i odwraca się od niego bez słowa by iść dalej. Nie rozumiał jej. Przecież każda inna kobieta na jej miejscu od razu wskoczyłaby mu w ramiona z przesadną radością. Może i był egoistą z przerośniętym ego, ale umiał rozpoznać gdy podobał się płci przeciwnej. Wyraźnie widział, że czuła to samo co on, gdy jej dotknął. I ten wyraz jej oczu, może na początku było w nich przerażenie, ale potem zaczęło ustępować miejsca czemuś innemu. Pragnieniu. 


Wściekła ruszyła przed siebie, nie oglądając się na boki. Dosłownie kipiała aż złością od środka. Jak on śmiał?! Może i reagowała przesadnie żywo, ale czy on nie rozumiał co to znaczy NIE? Naturalnie przecież wszystkie kobiety były na każde jego skinienie, gotowe służyć mu na wszelkie możliwe sposoby. Lecz ona nigdy nie należała do takich kobiet i na pewno należeć nie będzie. Od dziecka była nauczona radzić sobie sama, więc i teraz żadne, męskie ramię tak uwielbiane przez inne kobiety nie jest jej potrzebne. 

Nagle do jej uszu dotarł przeraźliwy pisk opon i głośne trąbienie samochodu. W tej samej chwili poczuła mocne ramiona zaciskające się wokół jej ciała i odciągające ją poza siłę zagrożenia. Jeszcze chwilę wcześniej rozpędzony do granic możliwości samochód, przejechał teraz obok nie robiąc jej nawet najmniejszej krzywdy. Oddychała z trudem tak jakby przed momentem uczyniła nadludzki wysiłek. Powoli uniosła głowę i napotkała jego wzrok. Zamarła, nieświadomie rozchylając pełne usta i wpatrzona w jego magnetyzujące spojrzenie. Opuszek jego palca delikatnie przejechał po jej wardze, po czym musnął kciukiem wciąż galopujące tętno na szyi. 
- Zwariowałaś?! - jego głos docierał do niej jakby za ściany, słuchała go oszołomiona próbując zrozumieć co mówi - Mogłaś zginąć.  
- Ja... przepraszam - drżała na całym ciele, zastanawiając się jak mogło do tego dojść. Zawsze była taka uważna i odpowiedzialna - Chciałam tylko przejść przez ulicę. 
- Cii, już w porządku - silne ręce ponownie zacisnęły się wokół jej ciała tuląc ją do twardej, męskiej piersi. Mimowolnie oparła głowę na jego ramieniu. 


Bardzo chciała zaprotestować, gdy pociągnął ją do nieopodal zaparkowanego samochodu, lecz nie miała siły. Jedno, krótkie ale mocno emocjonujące wydarzenie wyczerpało ją do reszty. Co by się rzeczywiście stało, gdyby w porę jej nie złapał? 

- Dziękuje - powiedziała cicho, czując jak drży jej głos. Po tym wszystkim było jej głupio. Wcześniej był uprzejmy, a ona zachowała się jak niegrzeczna smarkula - I przepraszam. 
- Za co? - prowadził samochód pewnie jedną ręką, a spojrzenie skierował na nią, w tej chwili już w ogóle nie patrząc na jezdnię. Widząc jednak jej przerażony wzrok, szybko zwrócił twarz do kierunku jazdy. 
- Uratowałeś mi życie - zacisnęła dłonie w pięści, aż zbielały jej kostki - Poza tym byłam nie miła. 
- To prawda - uśmiechnął się szeroko - Ale jak ładnie mi podziękujesz będziemy kwita. 
- Zatrzymaj się tutaj - jego słowa spowodowały, że wystraszyła się bardziej niż by tego chciała - Mieszkam tylko ulicę stąd. 
- Odwiozę Cię pod samo mieszkanie - nie wiedziała co nim kierowało, ale pragnęła wydostać się z tego auta jak najszybciej - Podaj adres. 
- Nie! 
- Uspokój się. Nie zrobię Ci krzywdy. Nawet nie wiem jak masz na imię - rozłożył bezradnie ręce, bo na skrzyżowaniu zapaliło się czerwone światło. 
- Proszę Cię wypuść mnie - do oczu napłynęły jej łzy, w poczuciu bezsilności jakiej nie czuła już od dawna. 
- Chyba nie masz klaustrofobii - normalnie jego słowa rozśmieszyłyby ją, ale teraz chciała jak najszybciej wyjść. 
- Nie mam. Wypuść mnie!  


Jej panika sprawiła, że poczuł się bezradny jak jeszcze nigdy dotąd. W końcu udało mu się zatrzymać na poboczu, a ona wysiadła nim zdążył choćby zgasić silnik. Patrzył jak oddala się coraz bardziej, aż w końcu znikła między budynkami. Poczucie pustki i utraty ponownie wkradło się w jego samopoczucie. Zaklął siarczyście uderzając dłońmi w kierownicę. Co zrobił źle, że uciekła w tak wielkiej panice? Powoli zapalił silnik i włączył się do ruchu. Może nie powinien sobie zawracać nią głowy? Na jej miejsce gotowe są wskoczyć dziesiątki napalonych kobiet. Jednak myśl o tym, że żadna z nich nie byłaby nią odbierała mu chęć na wszystko. 



Trzęsąc się i łkając weszła do mieszkania zamykając za sobą drzwi. A już przez moment zdążyła pomyśleć, że może ten mężczyzna jest inny, normalny. Nie chciała myśleć coby było, gdyby została w jego samochodzie. Czy rzeczywiście nie zrobiłby jej krzywdy? 

8 komentarzy:

  1. No brawo. Oboje, choć każde z nich nie może pojąć, dlaczego ta osoba im się podoba, nie może też wyprzeć się tego, że oboje się pociągają. Ale jak widać życiem dziewczyny rządzi przeszłość i sądzę, iż nasz pan arogancki Włoch będzie miał twardy orzech do zgryzienia.
    No i bardzo dobrze, że znalazł się w porę i uratował jej życie, szkoda tylko, że ona uciekła tak szybko.

    Pozdrawiam serdecznie! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miły komentarz :)
      Przepraszam, że Cię nie powiadomiłam o nowości, ale nowość dodałam po to by mnie nie wyrzucili z katalogu opowiadań.
      Na dniach postaram się skomentować niespokojne ;)))

      Usuń
  2. Przeczytałam Epilog, więc wpadłam tu powiadomić, ze jak tylko uporam się z moimi zaległościami to wezmę się za nadrobienie tych dwóch rozdziałów ;) A więc oczekuj mojego komentarza;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem dumna z naszej głównej bohaterki. Jest inna od dziewczyn, które ten przustojniak poznawał wcześniej i nie daje sie tak łatwo poderwać. I Chyba właśnie to sprawia, że tak go do niej ciągnie. Po tym rozdziale rzeczywiście odnioslam wrażenie, że.jest zapatrzonym w siebie egoista, który myśli, że może mieć każda dziewczynę. ale może po prostu zawsze tak było i zdążył do tego przywyknac.Taka lekcja bardzo mu sie przyda! Na jej miejscu chyba też bym uciekła. to śmiałe zdanie brzmiało dość dziwnie, a ona jest chyba na tyle odpowiedzialna osoba, by unikać zagrożeń. A, no i ciekawi mnie jej przeszlosc i tajemnica dlaczego ucieka. Czekam na kolejny rozdzial;*

      Usuń
    2. Bardzo Ci dziękuje za konstruktywny komentarz i, że zechciałaś czytać moje kolejne opowiadanie. We wszystkim co napisałaś jest racja, aczkolwiek zachowanie naszego playboya także wynika z pewnego wydarzenia z przeszłości.
      Co do kolejnego odcinka to myślę, że wkrótce się pojawi. Za to ja czekam na nowość u Ciebie:)

      Usuń
  3. Kiedy nowość? Czekam, strasznie mi się to opowiadanie podoba. :) Wybacz, ale jestem dzisiaj chyba mało kreatywna...

    OdpowiedzUsuń
  4. Halo, halo! Nie baw się w Necco i daj nowy rozdział, proszę;) Czekam na niego i czekam.

    Pozdrawiam!

    PS, Błagam, usuń weryfikację obrazkową:)

    OdpowiedzUsuń